DRUKUJ
2020-04-27

Jak sobie radzić ze stratą?

Dziś nie był najlepszy dzień dla mnie. Został zrujnowany kawałek mojego ogrodu, pielęgnowany od lat, z kolorowo kwitnącymi krzewami, z budzącymi się do życia wiosną roślinkami, które zachwycały latem swoją urodą oczy, a soczystością zieleni koiły nerwy po trudach dnia. Zdarzenie to przyszło nieoczekiwanie. Przyczyną była nieprawidłowo przeprowadzona przez sąsiada rozbiórka domku stojącego na granicy naszych ogrodów, w skutek czego graniczny mur runął prosto na moją grządkę. Sąsiad ratując się z tej niekomfortowej dla siebie sytuacji (nie dopilnował warunków przeprowadzenia rozbiórki budynku, doprowadził do szkód na mojej posesji) starał się mnie pocieszać komentarzami: „zasadzi się nowe krzewy”, „dobrze że tam nikogo nie było”. Jednakże uczucia jakie wezbrały we mnie w wyniku tego zdarzenia były zbyt silne, by mogły się uspokoić pod wpływem takich stwierdzeń. Przywiązanie do tych roślin pielęgnowanych od wielu lat, doglądanych
z pieczołowitością rok po roku czy aby nie przemarzły po trudach zimy i przedwiośnia, obserwowanych latem czy są właściwe zasilane, było na tyle silne, że poczułam ogromną stratę, jaką czuje się po utracie czegoś bardzo ważnego, drogocennego, bliskiego. A przecież nie chodzi tu o straty materialne.

 

Straty różne są w naszym życiu, od błahych po te istotne. Tracimy jakieś dobra materialne, pieniądze, tracimy kontakty ze znajomymi, krewnymi, tracimy zdrowie, urodę, tracimy szanse i okazję na przeżycie czegoś, na dokonanie jakiś zmian, tracimy czas na głupoty, tracimy cierpliwość, tracimy…. Każdy tutaj może napisać swoją listę strat, które mniej lub bardziej go obeszły, mniej lub bardziej nim wstrząsnęły, spowodowały w nim zmianę percepcji własnego życia. Tak już jest, że w życiu nic nie jest stałe, wszystko jest w ruchu i podlega różnym oddziaływaniom. Nawet gdybyśmy się bardzo, bardzo starali, żeby zachować jakąś chwilę na dłużej – bo jest piękna albo pielęgnować jaką rzecz - bo jest niepowtarzalna, to przecież nie przedłużymy istnienia czegoś w nieskończoność. Możemy próbować, ale w większości i tak przyjdzie nam się pożegnać, rozstać  z tym, z czym czujemy się związani. Najpiękniejszy urlop kiedyś się skończy, super sweterek kiedyś wyblaknie i się przetrze, nasza skóra przestanie być elastyczna, jędrna, kwiat zwiędnie. To wszystko wiemy, ale i tak strata boli.

 

W chwilach krytycznych pojawiają się różne, zazwyczaj trudne uczucia powiązane z odczuciem straty: smutek, żal, przygnębienie, złość. Odczuwamy jakby żałobę po tym, co straciliśmy. Co wówczas zrobić: poddać się tym odczuciom, wspomnieniom związanym z utraconą wartością? Można i tak. Pielęgnowanie obrazów przeszłości przesłania nam czasem teraźniejszość, której nie akceptujemy. Pozwala zachować równowagę psychiczną, odwraca uwagę od sytuacji, którymi nie chcemy się zajmować. Ale jeżeli poprzestaniemy tylko na rozpamiętywaniu, to będziemy żyć wspomnieniami, będziemy rozdrapywać rany, nie pozwalając im się zagoić. Przedłużające się analizowanie utraconych chwil, potęgować będzie nasze przygnębienie, doprowadzając nas w końcu nawet do depresji.

 

„Każdy kij ma dwa końce” – czyli że nic nie jest jednoznaczne. Każde zdarzenie, sytuacja  mogą  mieć negatywne i pozytywne strony jednocześnie.  To stare przysłowie zawiera w sobie myśl, która może być wykorzystana w autoterapii, pozwalającej na szybsze zaakceptowanie strat, których doznajemy. W psychologii  mówi się także o tzw. efekcie Pollyanny, czyli tendencji do dostrzegania pozytywnych stron napotykających nas zdarzeń, nawet tych niepomyślnych. Ma to wzbudzać optymizm i nadzieję, które są motywatorami do otwierania się na nowe możliwości. Równocześnie ten sposób patrzenia na przytrafiające się nam sytuacje ma być przeciwwagą dla pogrążania się w pesymistyczne myśli. Pomysł wydaje się prosty, ale takim nie jest, szczególnie dla osób kierujących się głównie emocjami,
a nie racjonalnymi (opartymi na faktach) stylami patrzenia na świat. Żeby powyższe metody przyniosły efekty w postaci szybkiego pozbierania się po doznanych stratach, wymagany jest systematyczny trening w tego typu myśleniu. Określając sobie za cel poszerzanie swoich perspektyw w ocenie dotykającej nas rzeczywistości, warto jak najczęściej próbować świadomie analizować codzienne sytuacje pod kątem „plusów” i „minusów” jakich nam dostarczają. Im częściej w ten sposób będziemy oceniać rzeczywistość, tym łatwiej przyjdzie nam otworzyć się na kolejne etapy
w naszym życiu, po doznanych stratach, zmianach. Oczywiście nie w każdym przypadku te metody będą wystarczające. Ale warto próbować, może choć trochę pomogą nam w poprawie nastroju.

 

No cóż. Mój zrujnowany skrawek ogrodu był piękny, był, ale teraz wygląda inaczej. Co mam z tym zrobić? Stać i rozpaczać nad nim, pomstować na sąsiada, zatruwać się przykrymi emocjami? Jeśli tak chcę - to mój wybór. Ale mam też inny wybór. Akceptując moje emocje, mogę też zdecydować
o zmianie. Postawić sobie nowy cel, który poprawi mój nastrój. Mogę pomyśleć na przykład: „Skoro udało mi się stworzyć ten skrawek ogrodu, który mi odebrano, to mogę stworzyć też go na nowo. Mam przecież umiejętności. Chcę też na nowo cieszyć się widokiem przyrody w moim ogródku. Dlatego, choć jest mi jeszcze smutno i przykro, od jutra zacznę tworzyć projekt nowego zakątka”.

 

Barbara Tessar – Staszkiewicz

psycholog Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Luzinie